Topielec
Pod grubą taflą szklanego
jeziora,
Odbicie lustrzane rozchodzi się w
fali,
A tam w głębinach ktoś imię me
woła.
I krzyczy, że kona w tej czarnej
otchłani.
I krzyczy, zawodzi tym głosem
stłumionym,
Otarty o krańce swojego żywota.
Tym wzrokiem przez głębię już
dawno przyćmionym
Z ostatkiem nadziei- niczym ze złota.
I patrzy w me oczy zmęczone od
łkania
Za niewiadomą ciągle nieznaną,
Która została na prędko
zabrana...
A oczy niewinnie wciąż za nią
łkają.
I łkają wciąż we dnie. I łkają
wciąż w nocy.
Pełne nadziei straconej przed
czasem,
Oczekujące szczerej pomocy,
A nie ukrytej gdzieś za obrazem.
Pod grubą taflą szklanego
jeziora,
Odbicie lustrzane rozchodzi się w
fali,
Tam pływa topielec, który ów
skonał
Lecz wiara jego wciąż jest ze
stali.
J.M.
Jestem pod wrażeniem utworu. Fiu, fiu. :)
OdpowiedzUsuńI to mnie właśnie martwi, że będzie chłodniej. Ale jak nie będzie padało, będzie ok. :)
Pozdrawiam!
Kolejny Twój wiersz, który strasznie mi się podoba!
OdpowiedzUsuńI te rymy <3
Rozumiem ten żart :D Ale jak to bywa z poetami - zostają zrozumieni dopiero po śmierci ;)
muzyka wyłączył mnie...dziekuje
OdpowiedzUsuńDzięki i Ciebie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTwój utwór intryguje tajemnicą tytułowego topielca.
Taki sobie topielec który widzi swe odbicie i zagląda w głąb siebie... Od razu pomyślałam o tafli lodu na powierzchni... wczoraj spacerowałam po takiej okolicy
OdpowiedzUsuńA mnie podobała się ta tematyka i chcę więcej takich!!! :DD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Prince Of Pain
www.suicideanddreams.blog.onet.pl