Coś co napisałam przedwczoraj bodajże, po obejrzeniu "Ciekawego przypadku
Benjamina Buttona". O filmie słyszałam już kiedyś tam, fabułę kojarzyłam,
ale nigdy nie mogłam sie zebrać, żeby obejrzeć, aż tu leciał w TV. Bardzo ale to bardzo polecam.
Wiersz średnio
mi wyszedł, a i miało być trochę inaczej ale jest jak jest.
Cofam
się, cofam.
Wciąż
idę wstecz.
A
wszyscy mkną do przodu.
Czy
to ma sens?
Przeskakuje
błędy,
które
popełnili,
Bo
idę do tyłu,
lecz
wciąż jestem przed nimi.
Zataczam
mgliste kręgi
i
schodzę co rusz w dół.
Utykam
w gęstym bagnie,
wdeptuję
w lepki muł
I
widzę kątem oka
jak pną się ku tej górze.
Jak
idą pewni siebie,
pną
się niczym róże.
A
ja wciąż jestem tutaj.
Cofam
się wciąż w tył.
Nie
wiem ile wytrzymam.
Jak
długo będę się krył.
Nie
widzę sensu powracać,
gdzie
to się wszystko zaczęło.
Lecz
los mnie tam wysyła.
Toż
to jego dzieło.
A
ja chcę tak jak oni
popełniać
własne błędy,
A
nie unikać cudzych.
Ta
droga to nie tędy.
Nic
mi nie pozostało
oprócz
cichej nadziei,
Że
los mój niepojęty
wkrótce
się odmieni.
Bo
skoro Ty wciąż idziesz
tam
skąd ja uciekam,
To
czy sens ma tu na Ciebie
w dzikim szale czekać?
To
są losu żarty,
i
to się chyba nie zmieni.
Delikatnie
chce to ująć,
My
nie sobie przeznaczeni.
J.M.
a kto to wie jak jest z tym przeznaczeniem tak naprawde
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplo ulka