Gdy słońce zmruży powieki,
Gdy zamknie oczy
swe,
Wtem przyznam czego
pragnę,
Wtem powiem czego
chcę.
Gdy ciemność tu
nastanie,
Gdy skropi wszelkie
dusze,
Wtem i ja tu
nadejdę,
Nie ''bo chce'',
ale muszę.
Ukrycie
sprzymierzeńcem
Na przykład w
gęstej kniei,
Gdzie wszelka radość
niknie,
Gdzie nie ma krzty
nadziei.
W błękicie Nieba
wciąż widzę
Ostatki jednej z
tych cnót.
Bezmyślnie wciąż
się przyczyniam,
Do zamknięcia
nadziei wrót.
Gdy słońce oczy
otwiera,
Gdy przetrze
zaspany wzrok,
Gdy ciemność już
odejdzie,
Gdy zniknie niechciany
mrok
Zniknę również i
ja,
Bo ciemność wzywa
mnie.
Lecz nie wiem czy z
nią pójdę,
Wciąż nie wiem
czego chcę.
Nadzieja znów się
zbudzi,
Pozbiera ostatki
mroku
Od tych
niechcianych ludzi
Dotrzyma im już
kroku.
Nie zawsze jest na
co dzień,
Ja wiem, bo gdzieś
się gubi.
W tym świecie
pełnym mroku
I tych niechcianych
ludzi.
J.M.
piekny ten wiersz
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplo ulka
Według mnie jest dobrze. :) U mnie nic nie powstało z wierszy od paru dni ładnych.
OdpowiedzUsuńOj tam, akurat ten termin nie jest zbyt popularny, nie mniej fajnie, że udało mi się zawrzeć w wierszu jakiś impuls do poszukiwań. :)
Pozdrawiam!