sobota, 23 września 2017

107.


Nie umiem czytać między wersami.
Zabawne.
W końcu jestem poetą.
Lecz chwile ukryte pod powiekami
ze słowa no słowo
z lekkością wciąż bledną.
I umykają jak odgłos komara
co dziko wysysa krew swej ofiary.
Myślisz, że obok,
lecz słyszysz gdzieś z dala
te dźwięki triumfu
stłumione od chwały.
Mówiłam.
Nie umiem odczytać Twych myśli.
Nie umiem nawet odczytać Twych słów.
Lecz ja na prawdę bardzo się staram.
Ty też się wciąż starasz?
Więc proszę Cię. Mów!
Kiedyś zrozumiem język Twych oczu.
Tych bez wyrazu zamglonych przez życie,
co głucho szepczą ciągle bez głosu
Chcą mówić coś głośno,
lecz szepczą wciąż skrycie.
J.M

niedziela, 10 września 2017

106. Na koniec

Na koniec

Plotę długi, mocny sznur
Z pajęczej niteczki,
Dziś mi tylko towarzyszy
Blask i ciepło świeczki,
Bo za oknem burza trwa.
Piorun strzelił w drzewa.
Jest oznaką nie porządku,
Gniewu prosto z nieba.

Lecz ja siedzę. Niewzruszona.
I plotę ten sznur,
Bo wiem, że gdy tylko skończę
Docenię swój trud.
Lekki uśmiech dziś przywdzieję,
Rzucę ,,Do widzenia”.
Choć tak szczerze nieistotne.
Nie ma to znaczenia.

A gdy skończę uśmiech losu
Obróci się w żart,
Bo mu na złoć ciągle robię,
Nie ukrywam kart.

U sufitu piękna belka
Co strof podtrzymuje,
Chyba w głębi swej drewności
Wie co kombinuje
I nie bardzo widzi siebie
W najważniejszej roli.
Może myśli, że mi zrobić
Tego nie pozwoli.

Lecz co może? Głupie drewno.
Nie ma prawa głosu.
Od lat tkwiące w swej marności.
Taka kolej losu.

Mocno trzymam moje dzieło.
Mocno trzymam w dłoni.
Cichy uśmiech, lekki krok,
Mała łza na skroni.

I uplotłam długi sznur
Z pajęczej niteczki.
Dziś mi tylko towarzyszy
Blask grobowej świeczki.
J.M.